piątek, 13 maja 2016

Chapter 2

Nie potrafiłam złapać oddechu. Zakryłam swoje usta dłonią. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja nie potrafiłam ich powstrzymać. Chwiejnym krokiem podeszłam do ciała matki i upadłam na kolana. 

-Mamo...-szepnęłam gładząc jej zimny policzek. 
-Lucas cię znajdzie, a teraz musisz uciekać-powiedziała słabym głosem i zamknęła oczy. 

Podniosłam wzrok i zobaczyłam bruneta idącego w moją stronę. Czułam, jak nogi uginają się pode mną. Z wielkim trudem wstałam i powoli cofałam się do tyłu. W myślach modliłam się do Boga, żeby to wszystko okazało się koszmarem. Moje powolne szuranie nogami, zmieniło się w bieg, kiedy chłopak był coraz bliżej mnie. W końcu silne ramię oplotło mnie w pasie. Obrócił mnie przodem do siebie, patrząc prosto w moje oczy. Brunet był sporo wyższy ode mnie. Miał piękne, miodowe tęczówki, które nie wyrażały żadnych uczuć. 

-Gdzie twój ojciec?-zapytał.
-Nie wiem-mój głos zadrżał.


Zagryzłam nerwowo wargę, czekając, aż chłopak mnie puści. On jednak podniósł mnie do góry i bez najmniejszego problemu przewiesił przez swoje ramię. Zaczęłam go kopać, bić po plecach i krzyczeć, żeby mnie puścił, jednak nic to nie dawało. Wyszliśmy z domu, a moje ciało zadrżało pod wpływem zimnego powietrza. Wsadził mnie na przedni fotel swojego samochodu i zapiął mój pas bezpieczeństwa. Okrążył szybko auto dookoła, a ja nawet nie miałam szansy pomyśleć o ucieczce. Zablokował drzwi i wyciągnął z kieszeni swoich spodni telefon. Uderzył kilka razy w ekran, po czym przyłożył urządzenie do ucha. 

-Mam ją-mruknął-Co teraz?

Poczułam się, jakbym była jakąś nic nie watrą rzeczą. Spojrzałam na bruneta spod zmrużonych powiek, starając się, aby mój wzrok wyrażał jak najwięcej nienawiści. 

-Za tydzień?!-krzyknął nagle.-Mam z nią siedzieć cały jebany tydzień?! Mam lepsze rzeczy do roboty, niż spełnianie twoich chorych zachcianek! 

Zagryzł wargę, wysłuchując osoby po drugiej stronie, obdarzając mnie przy tym obojętnym wzrokiem. Rozłączył się i wściekły rzucił telefonem o tapicerkę samochodu, na co się wzdrygnęłam. 

-Czego ode mnie chcesz?-zapytałam.
-Ja? Niczego. Mój ojciec? Informacji.



☀☀☀


Nie miałam pojęcia, przez ile godzin jechaliśmy, ani gdzie jesteśmy. Całą drogę spędziliśmy milcząc. Miałam dużo czasu na przemyślenia. Dlaczego dzieje się to mi? Co takiego zrobiłam, że Bóg postanowił mnie tak ukarać? Zabrać moją matkę i przyjaciółkę... Pozbyć mnie dawnego, idealnego życia w kilka minut, zmieniając je w piekło. Próbowałam wymyślić jakiś sposób na ucieczkę, ale brunet jest ode mnie silniejszy i zapewne też szybszy. A poza tym ma przy sobie broń, więc jestem bez szans. Zrezygnowana oparłam czoło o szybę, wpatrując się w zupełną ciemność za oknem. Ulice były puste i nieoświetlone. Może zamierza zabić mnie teraz w jakimś lasie, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam samochód stał między dwoma starymi budynkami. Brunet właśnie odpinał mój pas. Kiedy zobaczył, że już nie śpię, chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął, zmuszając mnie tym samym do wyjścia z pojazdu. 

-Zostaw mnie, proszę-jęknęłam błagalnie. 

Wywrócił tylko oczami i zaciągnął mnie do jednego z bloków. Chłopak otworzył jedne z drzwi na drugim piętrze, wciąż trzymając mnie blisko siebie. Wepchnął mnie do środka mieszkania i od razu zaprowadził do sypialni. Popchnął mnie na łóżko, z szuflady przy łóżku wyciągnął kajdanki. Jedną przypiął do mojego nadgarstka, a drugą do ramy łóżka. Bez słowa wyszedł z pokoju. Westchnęłam cicho. Po moich policzkach spłynęły niekontrolowane łzy słabości i złości. Byłam cholernie wściekła. Miałam ochotę mu przywalić. Zacisnęłam pięść i mocno uderzyłam nią w ścianę. Kiedy moja dłoń zderzyła się z twardą powłoką, poczułam ogromny ból. Cicho pisnęłam, wolno poruszając palami, sprawdzając czy któryś palec nie jest złamany. Na szczęście nie był. Po chwili brunet wszedł do pokoju niosąc ze sobą apteczkę. Usiadł blisko mnie i wyciągnął z białego pudełeczka wodę utlenioną. Nalał trochę na wacik i zaczął przybliżać do mojej głowy. Odruchowo cofnęłam się. 

-Masz rozciętą głowę-mruknął z irytacją w głosie. 

Dotknęłam tyłu mojej czaszki. Pod palcami poczułam zaschniętą krew. Skrzywiłam się i niechętnie pozwoliłam oczyścić mu ranę. 

-Czego chce twój ojciec?-zapytałam przerywając niezręczną dla mnie ciszę.
-Dowiedzieć się, gdzie twój ojciec ukrył leki. 
-Jakie leki? I po co w ogóle miałby coś ukrywać?
-Dowiesz się niedługo-powiedział i wyszedł znów zostawiając mnie samą. 

Położyłam się starając zatracić się we śnie, choć nie wiem, czy miało to jakikolwiek sens, skoro za kilka godzin miał być już ranek. Przed oczami stanął mi obraz mojej martwej mamy. Jeszcze nigdy w środku mnie nie walczyło tyle emocji - złość, smutek, bezsilność i chęć zamordowania bruneta. Do moich uszu zaczęły dochodzić dziwne dźwięki. Jakaś kobieta głośno krzyczała z podniecenia. Zrobiło mi się niedobrze na myśl, co dzieje się za drzwiami. Przetarłam zmęczone oczy dłonią, próbując zignorować odgłosy dzikiej orgii. 


☀☀☀


Przez całą noc nie zmrużyłam nawet oka. Siedziałam tępo wpatrując się w ścianę i zastanawiając się, jak to wszystko potoczy się dalej. Z nudów zaczęłam obgryzać paznokcie. Nie wytrzymam tygodnia siedząc tak bezczynnie. Nagle do pokoju wszedł chłopak niosąc ze sobą talerz z szklanką wypełnioną pomarańczową cieczą i miskę. Podał mi tacę i bez słowa usiadł na fotelu. Niepewnie spojrzałam na posiłek, ale postanowiłam spróbować. Szybko jednak wyplułam owsiankę z powrotem do miski. Mleko było z całą pewnością kilka dni po terminie. Brunet spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, a ja odsunęłam od siebie tacę. 

-Sam to zjedz-warknęłam. 

Wywrócił oczami i zaczął wystukiwać coś na swoim telefonie. 

-Jak spałaś?-zapytał od niechcenia. 
-Wcale. Ty i twoja panienka skutecznie mi to uniemożliwialiście. 

Na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech. Miałam ochotę zetrzeć mu go z twarzy. 

-Może następnym razem po prostu się przyłączysz?-nachylił się nade mną, patrząc prosto w moje oczy.
-Jesteś obleśny.

Z korytarza doszedł cichy dźwięk dzwonka.

-Boże co do kurwy?-mruknął pod nosem i poszedł otworzyć. 
-Byłam akurat w okolicy-usłyszałam miły, damski głos.-Jaki masz problem?
-Nie chce jeść. 
-Kto?
-Pokażę ci. 

Po chwil on i wysoka, szczupła blondynka stali obok mnie. 

-A może to reakcja na twój widok? W sumie, to się jej nie dziwię... masz okropną twarz-powiedziała rozbawiona.
-Bardzo śmieszne, Perrie-brunet wywrócił oczami.-Wychodzę, wrócę za godzinę.
-Nie śpiesz się-blondynka poklepała go po  plecach, a on w końcu wyszedł.-Jestem Perrie.
-Alice-odparłam. 
-Wyglądasz strasznie. Masz ochotę na prysznic?-zapytała, śmieszne marszcząc nos. 

Pokiwałam energicznie głową na 'tak', a Perrie odpięła kajdanki. Była miła i pogodna, rozsiewała w około siebie pozytywną aurę. 

-Pożyczę ci moje ubrania, ale niestety nie mogę zostawić cię samej-powiedziała, prowadząc mnie do łazienki. 

Westchnęłam cicho i zaczęłam się rozbierać. Blondynka obróciła się do mnie tyłem. Kiedy byłam już kompletnie naga weszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę, a po chwili małe krople wody zaczęły odbijać się od mojej skóry, rozluźniając moje spięte mięśnie. 

-Dylan nie jest złym człowiekiem-zaczęła blondynka. 

Więc ma na imię Dylan.

-Dobrzy ludzie nie zabijają innych-odparłam twardo. 
-Chyba, że nie mają innego wyboru-Perrie szepnęła ledwo słyszalnie. 

Rozsunęłam szklane drzwi i sięgnęłam po ręcznik. Dokładnie wytarłam swoje ciało i ubrałam bieliznę, a na to ubrania od blondynki. 

-Zostawię ci torbę z ubraniami pod łóżkiem-powiedziała posyłając mi szeroki uśmiech. 
-Okej.
-Masz ochotę na spaghetti? 
-Na cokolwiek jadalnego. 

Perrie uśmiechnęła się pogodnie i zaczęła wyciągać jakieś miski z szafek, wesoło przy tym nucąc. 

-Pomóc ci?
-W tamtej szufladzie powinien być makaron. Podasz mi?
-Pewnie. 

Blondynka obróciła się do mnie tyłem i zaczęła nalewać wodę do dużego garnka. Otworzyłam szafkę wskazaną przez nią. Wśród opakowań na makaron, ryż i inne tego typu rzeczy leżał pistolet. Kątem oka spojrzałam na znajomą Dylan'a, która wciąż stała odwrócona do mnie tyłem. Moje serce zaczęło bić szybciej, kiedy chwyciłam broń w swoje ręce i szybko schowałam go za gumkę spodni. Chwyciłam makaron i podeszłam do Perrie. Trzęsącymi się dłońmi podałam jej opakowanie. 

-Wszystko w porządku?-zapytała spoglądając na mnie.
-Tak, po prostu wolę twoje towarzystwo, niż tego dupa i stresuję się tym, że zaraz wróci-odparłam zagryzając nerwowo wargę. 
-Nie przejmuj się nim. Czasami potrafi być zabawny. Możesz usiąść, dam radę sama-posłała mi uspakajający uśmiech.

Zrobiłam to, o co mnie poprosiła. Usadowiłam się wygodnie na krześle i obserwowałam, jak Perrie swobodnie porusza się po kuchni. Po chwili talerz z parującym spaghetti wylądował przede mną. Dopiero, kiedy wzięłam pierwszego kęsa, zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo byłam głodna. Zjadłam wszystko, a pusty talerz odłożyłam do zmywarki. 

-Przykro mi, ale muszę znów uziemić cię przy łóżku-blondynka spojrzała na mnie współczującym wzrokiem. 

Bez słowa poszłam za nią do sypialni bruneta i dałam zapiąć sobie kajdanki. 

-Przyjdę jutro, jeśli chcesz-uśmiechnęła się zachęcająco, a ja obojętnie kiwnęłam głową na 'tak'.-Zbyt dużo to ty nie mówi, hmm?

Kiedy już miałam jej odpowiedzieć, z korytarza dobiegł głos Dylan'a. Perrie pożegnała się ze mną i wyszła. Po paru minutach w pokoju pojawił się chłopak. Ściągnął swoją koszulkę i rzucił ją na podłogę. Podszedł do szafy, wyciągając z niej świeży materiał. Zagryzłam wargę na widok jego umięśnionego, opalonego torsu. Był przystojny. Przełożył czarną bluzkę przez głowę i usiadł w fotelu. 

-Jak ci miną dzień z moją siostrą?
-Jesteście rodzeństwem? Chyba po innych ojcach-prychnęłam drwiąco. 

Brunet spuścił wzrok i cicho westchnął. Korzystając z nieuwagi bruneta, wyciągnęłam pistolet i wycelowałam w niego. Ręce trzęsły mi się z nerwów i było mi niedobrze. 

-Wypuść mnie!-zażądałam, starając się, aby mój głos był przekonujący. 

Podniósł na mnie swój znudzony wzrok i wstał wolno. Bez emocji uwolnił mój nadgarstek, a ta odrobina pewności siebie, którą przez chwilę w sobie miałam, zniknęła bez śladu. Mocno ścisnął mój nadgarstek, powodując, że pistolet wypadł z moich dłoni. Jęknęłam cicho spodziewając się siniaków tak, gdzie owinęły się jego palce. Pociągnął mnie do góry, przez co mimowolnie wstałam. 

-Kochanie, po pierwsze magazynek był pusty, a po drugie nie odważyłabyś się tego zrobić. 

Spojrzałam w jego oczy. Były rozbawione. Po raz pierwszy dostrzegłam w nich jakieś emocje. Pozytywne emocje. 

-Cholera, jak można być tak niedorzecznie przystojnym?
-Dzięki-powiedział szeroko się uśmiechając. 
-Boże, powiedziałam to na głos?-zapytałam samą siebie, uderzając się ręką w czoło.-Jestem kretynką. 
-Tak, a w dodatku jesteś strasznie zrzędliwa-wywrócił oczami i cicho zachichotał.

Popchnęłam go zaczepnie zwiększając dystans między nami. 

-Chciałbym cię gdzieś dzisiaj zabrać.

Spojrzałam na niego pytająco. 

-Niespodzianka. A teraz idę wziąć prysznic-powiedział i zniknął za drzwiami łazienki. 

Nie zapiął kajdanek? Ucieszona poderwałam się z miejsca, postanawiając się rozejrzeć po jego mieszkaniu. Sypialnię znałam już na pamięć. Wyszłam z niej i skierowałam się do kuchni. Wcześniej nie zwróciłam uwagi na jej wystrój. Była duża i przestronna. Po prawej stronie od wyjścia z sypialni było ogromne okno, pod którym stał średniej wielkości stół, przy którym jadłam obiad z Perrie. Jedna ze ścian była pomalowana na czarno, a trzy pozostałe na biało. Na wprost mnie stały czarne, lakierowane meble. Srebrna lodówka, kuchenka i zmywarka dopełniały całego wystroju. Zaraz obok kuchni znajdował się salon. Ściany były jasne, ale nie białe. Duże okno, jak w kuchni i szklane drzwi na balkon. Meble wykonane były z ciemnego drewna, nad którymi wisiał duży, plazmowy telewizor. Podeszłam do jednej z półek, na której stały ramki ze zdjęciami. Na wszystkich był brunet z Perrie i jeszcze jakiś inny rudy chłopak o dziecięcej urodzie. Rudzielec na niektórych fotografiach całował siostrę Dylan'a. Jedno zdjęcie szczególnie przykuło moją uwagę. Mały Dylan był na nim z jakąś kobietą, która trzymała go w ramionach. Byli do siebie bardzo podobni. Oczy kobiety były wyblakłe i pełne smutku oraz cierpienia. Na głowie miała zawiązaną chustkę spod której ni wystawał ani jeden włos. Była bardzo chuda. Kości były wyraźnie widoczne na jej ramionach. Na twarzy chłopca widniał nieszczery uśmiech. Jego oczy były załzawione. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego oboje są tacy smutni i kim jest ta kobieta? 

-Co robisz?-zapytał Dylan pojawiając się za moimi plecami.
-Ja tylko... to twoja mama?-zapytałam trochę speszona. 
-Nie chcę o tym rozmawiać-odparł ponuro. 

Usiadł na kanapie włączając telewizor. Przysiadłam obok niego. 

-Będziesz oglądać teraz film?-zapytałam unosząc brwi w górę. 
-Jeśli ci coś nie pasuje, to możesz iść do pokoju-warknął nie odrywając wzroku od telewizora. 
-Mieliśmy gdzieś...
-Mam to w dupe!-krzyknął.-Kurwa, możesz przestać być taka upierdliwa?!

Ze zdziwienia zaniemówiłam. Dylan wstał i wyszedł na balkon, a ja równie zdenerwowana jak on, udałam się do sypialni. Usiadłam na łóżku, mocno zaciskając szczękę. Wzrokiem zabijałam ścianę przede mną. 

-Przepraszam-powiedział cicho brunet uchylając drzwi do pokoju.-Idziemy? 

☀☀☀


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz